Jednym z najsilniejszych trendów ostatnich lat jest oszczędność. Niekoniecznie poprzez powstrzymywanie się od zakupów, ale raczej dzięki zmniejszaniu ilości generowanych odpadków. W końcu statystyczna polska rodzina wyrzuca rocznie żywość o wartości ok 3000 zł. To tyle, ile można wydać na kilka dni przyzwoitego wypoczynku w fajnym miejscu! Zastanówmy się, jak można zaoszczędzić te pieniądze.
Dlaczego wyrzucamy
Zacznijmy jednak od najważniejszego. Dlaczego w ogóle wyrzucamy żywność? Najpopularniejszym powodem jest oczywiście te najbardziej zdroworozsądkowy. Bo się zepsuła. A zepsuła się dlatego (poza sytuacjami wyjątkowymi – w których trafimy na mniej świeżą partię towaru), że byliśmy w stanie zjeść mniej rzeczy, niż kupiliśmy. Brzmi oczywiście, prawda? Kiedy to sobie uświadomimy łatwiej dojść do wniosku, że większość strat wynika z tego, że mamy problem z oszacowaniem ile potrzebujemy. I z tym problemem warto powalczyć. Nasze zwyczaje dodatkowo zmieniła tuta pandemia – niestety na gorsze. W pierwszych chwilach Polacy rzucili się na półki sklepowe robiąc ogromne zapasy – z czego do tej pory ie wszystkie udało im się wykorzystać. A jednym z największych demotywatorów w kuchni jest codzienne przygotowywanie tego samego tylko po to, żeby w końcu czegoś się pozbyć. Nie sprzyja to racjonalnemu prowadzeniu kuchni – dlatego dobrze się zrozummy: przedstawiamy sugestie, ale absolutnie nie namawiamy do wykorzystywania każdej, nawet najmniejszej resztki. O ruchu zero waste, który podobnym rygoryzmem się charakteryzuje opowiemy Wam w kolejnym artykule.
Wiedz, co chcesz zjeść
Jadłospisy kojarzą nam przede wszystkim z dietami. A jako, że trudno o Polaka, który jakiejś diety nie próbował, to nie są to skojarzenia miłe. Odczarujmy je! Zaletą jadłospisu przygotowywanego na cały tydzień jest oszacowanie ile i jakiej żywności dokładnie będziemy potrzebować. Tydzień to również na tyle krótki czas, że nic nie zdąży się zepsuć. Oczywiście, pozwólmy sobie na sporą dozę swobody – nie musimy otwierać tabel kalorycznych i układać planu na każdy posiłek. Dobrze jednak raz w tygodniu zastanowić się, co w najbliższym czasie planujemy jeść. Zwłaszcza, jeśli kupujemy paczkowaną żywność. Bo o kupowaniu na wagę piszemy później. O ile półkilogramowa paczka mięsa spokojnie zostanie zużyta w czasie przygotowywania posiłku dla 3-4 osobowej rodziny, to dla singla lub pary może się to okazać zbyt dużą ilością – chyba, że od razu wiedzą, że następnego dnia je wykorzystają. Ma Wam zostać pół paczki makaronu? To zaproszenie dla moli – dobrze więc w tygodniu zaplanować sobie dwa dania z jego wykorzystaniem. Może obiad i sałatka? Tworząc jadłospis wywracacie do góry nogami swoje przyzwyczajenie – przed wyprawą do sklepu nie sprawdzacie w domu co się skończyło lub kończy – tylko spisujecie wszystko, co potrzebne na zbliżający się tydzień i właśnie to kupujecie. Co z tego, że kończy się makaron, jeśli nie planujecie go gotować? Albo masło, albo drożdże, albo sto innych rzeczy. Markety specjalnie dbają o rozmieszczenie produktów tak, żeby kupić ich jak najwięcej. Nie dajmy się nabrać.
Kupuj na wagę
Jednym z najgenialniejszych ruchów wprowadzonych przez sklepy spożywcze było pakowanie żywności. Pamiętasz swoją ostatnią wizytę przy lodówce w supermarkecie? Kotlety pakowane po 5. Piersi z kurczaka po 0,5 albo 1,5 kg. Włoszczyzna większa niż potrzebna, ziemniaki w wielkich workach, pojemniki rukoli, które trudno rozbroić w tydzień. Tego typu przykłady można tylko mnożyć. A cenowo? Wcale nie o wiele atrakcyjniej, niż w mniejszych sklepach. Oczywiście, nie mówimy, że warto zrezygnować z zakupów w marketach: mnóstwo rzeczy mają w naprawdę dobrych cenach – a tak jak pisaliśmy we wstępie. Chcemy oszczędzić 3000 złotych rocznie, a nie wydawać więcej. Tutaj wchodzi nasz plan tygodniowy. Kiedy wiemy, że na obiad potrzebujemy np. 600g schabu na kotlety, od biedy damy radę zaplanować zakupy nawet, jeśli są paczkowane przez sklep. Kupimy dwie paczki, wyjdzie 720 g – dodatkowe 120 możemy podsmażyć z odrobiną cukru i oleju (póki się nie skarmelizują) i podać jako dodatek do taco. Albo wykorzystać takie mięsne resztki z dwóch dni i zaplanować domowe tortille. Na przykład z resztkami warzyw i tą ostatnią torebką ryżu, z którą nie ma co zrobić. Da się.
Mimo, że Da Się, to jest jednak lepsza opcja – kupowanie na wagę. Ostatnio nawet znana sieć dyskontów wprowadza tę opcję w swoich sklepach, więc to wcale nie jest trudne. Potrzebne Ci 40g orzechów? Tyle kup – zamiast wrzucać do koszyka wielką paczkę. 4 „takie średnie” plastry schabu? – dokładnie tyle możesz kupić. 700g ziemniaków na placki, 500 na puree i 600 na frytki? Po co kupować większy worek i za tydzień jeść starsze i bardziej pomarszczone, skoro możesz zważyć tyle, ile potrzeba? Takie podejście bardzo ułatwia stworzony przez Ciebie jadłospis. Tak jak pisaliśmy: wiesz, ile czego będzie potrzebne w danym tygodniu. Co do grama.
Tajna broń: pakowarka próżniowa
Gdybyśmy byli elektromarketem, to mogłaby być reklama… Ale nie jesteśmy nim! Czasem jednak jakaś żywność zostanie. Niespodziewanie jednak zjemy a mieście, albo zamówimy jedzenie do domu. Albo po prostu zakupów zrobiliśmy zbyt dużo… Pakowarka próżniowa razem z zestawem worków kosztuje jakieś 150 zł, a spokojnie podwaja trwałość produktów w naszej lodówce. Resztki wędlin? Można zapakować (no, ale można też zrobić w przyszłym tygodniu jajecznicę lub zapiekankę z takimi resztkami, ziemniakami i serem… Less waste! 😉 ). Zostały jakieś twarde warzywa? Do worka próżniowego. Ciasta? Mięso? Ryby? To wszystko można zachować na później. Szczególnie istotna opcja, jeśli kilka osób w domu robi zakupy i się nie zgrają.
Ciąg dalszy nastąpi!